Interpelacje
Sylwetki wybitnych Ormian Polskich
David Marshall Lang w książce "Armenia Kolebka Cywilizacji" wspomina
nieraz o Ormianach zamieszkałych na ziemiach polskich.
W przekładzie przeznaczonym dla Polaków trzeba te raczej skąpe wzmianki
uzupełnić nieco obfitszymi informacjami. Na życzenie Wydawnictwa zatem
czynię to tutaj zachowując rozsądne rozmiary tego uzupełnienia.
Na północ od prowincji zwanej Ararat od słynnej góry, na której się
miała zatrzymać arka Noego, leżało miasto Ani, serce i stolica Armenii
od końca w. IX - tj. od czasu objęcia władzy przez dynastię Bagratydów;
miasto założył Aszot I w roku 885. W roku 1045 to wspaniałe miasto zdobyli
i zupełnie zniszczyli Seldżucy. Toteż dawniejsi badacze uważali, że ta
katastrofa wywołała emigrację Ormian do Europy. Późniejsze badania jednak
doprowadziły do wniosku, że już wcześniej Armenię wiązały kontakty
handlowe z Kijowem; na przełomie wieku XI i XII na dworze Włodzimierza
Monomacha (1113 - 1125) pojawił się wezwany do niego słynny lekarz ormiański,
Ormian zaś w dzielnicy ormiańskiej odwiedzał często mnich Teodozy, aby
dysputować na tematy wiary; nadto na sarkofagu Jarosława Mądrego (1016 - 1054)
w kościele Św. Zofii dochowały się inicjały ormiańskie: AGNP, uprawniające
do przypuszczenia, że sarkofag był dziełem mistrza ormiańskiego. Można też
wspomnieć, że kultowi Św. Grzegorza poświęcone były niektóre kościoły na Rusi,
a niedaleko Kijowa zachowały się freski przedstawiające tego świętego i
św. Rypsymę (Hriphsime), również Ormiankę; wzniesiona zaś w roku 1198,
zapewne nie bez współpracy rzemieślników ormiańskich, w Nieredicy (pod Kijowem)
cerkiew Św. Spasa, wieloma cechami przypomina budowle sakralne Armenii i Gruzji.
Wreszcie w tekście poety ormiańskiego Nersesa Wdzięcznego (Sznorhałi, 1101-1173)
znaleziono wyrazy "Ruś" i "diengi" (jest to cenne uzupełnienie świadectwa
dokumentów staroruskich, bo ten drugi wyraz prześledzić w nich można tylko
do roku 1361). Po upadku Kijowa wielu Ormian przeniosło się do Włodzimierza.
Ważne to wszystko jest i dla nas, ponieważ w roku 1349 Kazimierz Wielki przyłączył
Ruś Halicko-Włodzimierską do swego państwa. Jeszcze wcześniej niż na Rusi
znaleźli się Ormianie, o ile się to daje stwierdzić, na Węgrzech, mianowicie za
św. Stefana (975 - 1038). Co do Lwowa, jednej z głównych siedzib Ormian
w czasach nieco późniejszych, to przypuszczano że pierwszy kościół ormiański,
jeszcze drewniany, wybudowano tam w roku 1183; lecz data założenia samego miasta
to rok 1256, a według świadectwa dokumentów Ormianie zbudowali tam kościół w roku
1363 dopiero, kiedy już było w mieście i biskupstwo. W wieku XIV, mianowicie w epoce
Kazimierza Wielkiego (1333 - 1370), liczba Ormian w Polsce już była znaczna,
a napływali oni także do Kamieńca, gdzie też w roku 1398 zbudowano kościół pod
wezwaniem Św. Mikołaja Cudotwórcy; dwie wsie, Ormiany i Ormianki, w pobliżu miasta
świadczyły już samą swą nazwą przez dłudie wieki o owych dawnych czasach.
W początkach wieku XV wielu Ormian przywędrowało do Lwowa i osiedliło się
w sąsiedztwie kościółka Św. Jana Chrzciciela, a dokument z roku 1549 rozróżnia Ormian
"zamieszkałych" czy "miejscowych" ("domestici") i "przybyszów" ("advenae"); z innego
zaś, wystawionego około roku 1676, dowiadujemy się, że się Ormianie lwowscy
nieraz skarżyli królowi na nadawanie przez władze miejskie praw obywatelskich
Ormianom przybywającym ze Wschodu bez rzdzenia się już osiadłych. Według tegoż
dokumentu Ormianie osiadli w Kijowie, Włodzimierzu, Łucku i Lwowie pochodzili
z Krymu, natomiast ci, co się osiedlili w Zamościu, Brodach i Stanisławowie - to
znaczy w miastach należących nie do króla, lecz do panów polskich - z Wołoszy.
Z końcem wieku XIV Lwów jako kwitnący ośrodek handlu zaczął już górować nad
Włodzimierzem i przyciągał kupców i z Zachodu, i ze Wschodu. Po upadku Kaffy
na Krymie nowe fale kolonistów ormiańskich zaczęły napływać zwłaszcza do Kamieńca
i do Lwowa, który się z czasem stał najżywszym pośrednikiem w handlu ze Wschodem głównie
dzięki rzemieślnikom i kupcom ormiańskim. "Stosunki handlowe kolonii genueńskiej Kaffy,
skąd również drogami lądowymi prowadzącymi przez ziemie południoworuskie, szlakiem
na Halicz, Kamieniec Podolski, Lwów, dostarczano towary do najdalej wysuniętych
na zachód centrów handlowych, spowodowały wczesne zetknięcie Ormian kaffejskich
z Polską." (M. Zakrzewska-Dubasowa). Tłumaczyło się to zapewne tym, że handel
z Włochami wymagał znacznie większych nakładów pieniężnych (dlatego też nie tylko
Ormianie, lecz na przykład i Grecy byli czynni już w wieku XIII na Rusi we Włodzimierzu,
a potem we Lwowie). Toteż po zajęciu Kaffy przez Turków uchodźcy ormiańscy wybrali
na miejsce osiedlenia właśnie przede wszystkim Lwów i Kamieniec, choć także
niektóre mniejsze ośrodki, z biegiem czasu zaś miasta leżące na szlaku
Kamieniec-Lwów, potem i położone dalej ku zachodowi, głównia w wieku XVI-XVII (już w
wieku XIII Jazłowiec, w XV Łuck; potem: Bar, Tyśmienica, Podhajce, Zamość, Złoczów,
Żwaniec, Barek Brody, Brzeżany, Śniatyń, Łysiec, Stanisławów; Kuty, Bałta, Raszków,
Mohilów; nadto: Horodenka, Jarosław, Kazimierz nad Wisłą, Lublin, Warszawa, Złoczów,
Żółkiew). Działały tu nie tylko względy handlowe, ale również przypuszczalnie
w znacznej mierze - na co wiele wskazuje - pragnienie znalezienia się jak najdalej
od zagorzałych wrogów narodu ormiańskiego, Turków (liczono często na skuteczną pomoc
orężną Polski i Rosji, na wojnę z Turcją). Po ostatniej wojnie, która przetrzebiła
i Ormian polskich, pozostali przy życiu również się przesiedlili, gównie - o ile
wiadomo - do Katowic, Płocka, Oławy, Wrocławia,Obornik Śląskich, Tarnobrzega
(ten i ów znalazł się jednak np. w Gliwicach i w Gdańsku); dość znaczną część tych
przesiedleńców stanowili Ormianie z Kut, gdzie się od początków wieku XVIII osiedlali
Ormianie mołdawscy i kamienieccy, których potomkowie przetrwali tam do roku 1945.
(W czasach nowszych ostoją ormiańszczyzny były właśnie Kuty, gdzie utrzymywano
szkołę ormiańską od początków wieku XVIII aż do połowy ub. wieku. Jeszcze w latach
30-tych naszego wieku starzy Ormianie posługiwali się narzeczem kuckim zawierającym
obok wyrazów ormiańskich sporo tureckich).
Już Kazimierz Wielki udzielił znacznych przywilejów Ormianom osiadłym w Kamieńcu i we Lwowie,
zatwierdził je potem Władysław Jagiełło (1386 - 1434); Zygmunt August (1548 - 1572)
zaś i Jan III (1674 - 1696) przyznali jeszcze inne przywileje sądom ormiańskim.
"We wszystkich prawie przywilejach wystawianych dla Ormian w Polsce w ciągu trzech
wieków znajdujemy wzmianki i powoływanie się na prawa i przywileje Ormian kamienieckich
i lwowskich." (M. Zakrzewska-Dubasowa). Osobny statut dla Ormian lwowskich, obowiązujący
we wszystkich gminach, a nadto rola kupców i rzemieślników ormiańskich we Lwowie
zapewniły tamtejszej gminie szczeglne znaczenie, lecz co do sytuacji prawnej
i stopnia autonomii nie mogła się ta gmina równać z innymi, zwłaszcza w miastach
prywatnych; także gmina kamieniecka posiadała o wiele większe uprawnienia, korzystała
przede wszystkim z zupełnej odrębności jurysdykcji.
Ormianie osiadli na południowo-wschodnich kresach dawnej Rzeczypospolitej trudnili
się głównie handlem, pośrednicząc też w sprowadzaniu towarów z zagranicy, mianowicie
z Turcji, Persji, Arabii, Syrii,Egiptu i nawet Indii. Były to towary kosztowne:
"Kobierce i makaty, wspaniałe kamchy, czyli materie przetykane złotem używane na
szaty królewskie i ornaty kościelne, safiany, kurdybany i inne kosztowne wyroby
skórzane, siodła i zaprzęgi ozdobne, klejnoty, zwłaszcza perły, którymi bogate
mieszczki się stroiły, wreszcie korzenie, jak: pieprz, cynamom, imbir, gałka
muszkatułowa i inne - wszystkie te towary dostawały się do Polski za pośrednictwem
Ormian i szeroko rozchodziły się po kraju." (B. Wójcik-Keuprulian). Nawet w Poznaniu,
leżącym tak daleko na zachodzie, "cały handel w XVI i XVII wieku skupiał się
w rękach kupców ormiańskich" (jw.). Te też wieki to okres największej pomyślności
materialnej i znaczenia Ormian wśród mieszczaństwa, zwłaszcza we Lwowie.
A w wieku XVIII nastąpiło zrównanie ich prawne z mieszczaństwem polskim i zaliczenie
do tzw. patrycjatu. Wielu Ormian zajmowało się też rzemiosłem, szczególnie
garbarstwem, tkaniem złotolitych pasów, wyrobem dywanów i złotnictwem; specjalnością
ich były "wspaniałe szable, sadzone drogimi kamieniami, kapiące od złota rzędy
na konie" (jw.). Dzięki temu zyskiwali sobie nawet łaski królewskie i dochodzili
do majątku; na przykład ulubieńcem Jana III był Bedros (tj. Piotr) Zacharyaszowicz,
złotnik, zaszczycony tytułem sekretarza królewskiego. Ale i na odwrót, czasami
bogacze ormiańscy skutecznie pamiętali o królach: jak zapewniają kroniki, mieszczanin
lwowski, Awedyk Bernatowicz, chciał pożyczyć znajdującemu się w potrzebie Władysławowi IV
100 000 dukatów, a gdy na jego zapytanie posłowie oświadczyli, że król pragnie tę sumę
dostać w monecie złotej, srebrnej i miedzianej, odliczył po 100 000 w każdej z nich.
Kiedy zaś w dobie upadku Rzeczypospolitej także handel podupadł we Lwowie i innych
miastach południowo-wschodnich, niejeden bogacz ormiański zakupił majątek ziemski
i osiadł na roli (okolice Stanisławowa, Kołomyi, Śniatynia, Kut aż po Czerniowce
na Bukowinie). W Polsce przedwojennej około 40 lat temu liczbę Ormian w kraju szacowano
na mniej więcej 10 000, ale rozrzuceni byli po całym kraju, co oczywiście
utrudniało obliczenie; wśród nich niewielu już było kupców i rzemieślnikow,
przeważali urzędnicy, inżynierowie, adwokaci, lekarze - tj tzw. inteligencja -
oraz właściciele ziemscy. Z biegiem czasu - w sumie zaś całych stuleci od
pojawienia się w Polsce - przeważnie się polszczyli i nawet zapominali własnego
języka (choć rzadko "w gębie"),tj. albo ojczystego ormiańskiego, należącego do
rodziny językowej indoeuropejskiej (jak np. sanskryt, greka i łacina oraz języki
słowiańskie, germańskie jak i celtyckie), albo też pewnego narzecza tureckiego,
tzw. kipczackiego, które przejęli od Tatarów podczas długiego przebywania na
Krymie (taką mowę potoczną Ormian lwowskich współcześni im Polacy, a nawet sami
Ormianie nazywali krótko tatarką); stary, klasyczny język ormiański, przyniesiony
przed wieloma wiekami przez pewnw grupy z dalekiej ojczyzny, pozostał z czasem tylko
językiem liturgii (uczyli się go klerycy nadal), używanym w chwilach uroczystych,
przede wszystkim podczas nabożeństwa, i stwarzającym podniosłą atmosferę (może też
to było motywem skłaniającym Ormian w nowych gminach do starania się o pozwolenie
na budowę kościoła). Ów drugi język, stanowiący nieraz mieszaninę kipczackiego
z ormiańszczyzną, zachował się w dość pokaźnej liczbie zabytków, od pewnego
czasu wydawanych i opracowywanych szczególnie w Polsce.
Ormianie niewątpliwie mieli zdolności językowe i dzięki temu odegrali ważną
rolę także jako tłumacze języków wschodnich, mianowicie w stosunkach
z pograniczną Turcją, rzadziej z Persją, od wieku XVI (można by tu wymienić bez wielkiego
trudu kilkanaście nazwisk, poczynając od Abramowicza lub Agopsowicza czy
Atabiowicza poprzez Bajdułowicza, Hrehorowicza, Iwaszkiewicza, Muratowicza,
Piotrowicza, Seferowicza aż do Wartesowicza i Zajerskiego); nieraz ich też wysyłano
do owych krajów wraz z poselstwem, jak na przykład różnych Nikorowiczów:
Grzegorza, Szymona, Mikołaja. Nazwiska ormiańskie niejednokrotnie się zapisywały
w dziejach kultury polskiej. Ograniczę się tu do czasów nowszych. W wieku XVIII
żył Stefan Roszka (ur. w roku 1739), autor pierwszego słownika polsko-ormiańskiego
i ormińsko-polskiego, niestety dotychczas nie wydanego. Sekretarzem Komisji Edukacji
Narodowej i współredaktorem jej Ustaw był pedagog i pisarz Grzegorz Piramowicz
(1735 - 1801), autor rozprawy "Powinności nauczyciela". W wieku XIX ks. Sadok Barącz
(1814 - 1892) dał nie tylko historyczny opis m.in. Stanisławowa i Jazłowca, ale
napisał także bardzo cenne "Żywoty sławnych Ormian w Polsce"(1855) i "Rys dziejów
ormiańskich"(1869). Niejedną pieśń religijną, której autora sie od dawna nie pamięta,
napisał ks. Karol Antoniewicz(1807-1852); tu wystarczy wymienić"Nie opuszczaj nas",
"Chwalcie łąki umajone", "Do Betlejem pełni radości". Rozpowszechnianiu muzyki Chopina
poświęcił się jego uczeń Ormainin mołdawski Karol Mikuli (1821-1897), długoletni
(od roku 1858) dyrektor Towarzystwa Muzycznego we Lwowie. Jeszcze jeden Antoniewicz,
Jan Bołoz (tj. Paweł, 1859 - 1922), był cenionym historykiem sztuki i literatury,
profesorem Uniwersytetu Jana Kazimierza. Profesorem tegoż uniwersytetu był (od roku
1906) pochodzący z Besarabii Roman Barącz (1856 - 1930), ceniony wysoko i za granicą
autor licznych prac, m.in. z zakresu swej specjalności, chirurgii. Na tymże uniwersytecie
lektorem języka ormiańskiego był w latach 1904-1933 ks.inf. Bogdan Dawidowicz
(1858 - 1933),który wraz z prof. Andrzejem Gawrońskim dzieło o języku Ormian kuckich
(nie znaleziono niestety żadnych tego śladów). A jeszcze inny Barącz, brat Romana,
Erazm (1859 - 1928), z zawodu inżynier górnik, naczelnik salin kopalni wielickiej,
gdzie jedną z grot nazwano jego imieniem, bogate swe zbiory - obejmujące prawie
500 okazów malarstwa i rzeźby, zarówno polskiej (m.in. część rzeźb drugiego brata,
Tadeusza, zmarłego w r. 1905, którego prace znajdują się i poza Polską, we Włoszech
i w Stanach Zj.), jak obcej, a także przedmioty rzemiosła artystycznego (wschodnie
tkaniny i broń) - ofiarował Muzeum Narodowemu w Krakowie. Temuż Muzeum piękne
zbiory sztuki ofiarował lwowianin Dawid Abrahamowicz (1839 -1926), założyciel
domu dobroczynnego dla młodzieży i domu dla starców, a lekarz i opiekun młodzieży,
dr Józef Torosiewicz (dat życia nie znam, bo brak tego hasła w naszych encyklopediach),
założył we Lwowie Zakład Wychowawczy i Naukowy, w których wychowywano młodzież, także polską.
Ormianami byli też malarze: Teodor Axentowicz (1859 - 1938), prof. Szkoły
Sztuk Pięknych w Krakowie, przedstawiciel Młodej Polski, dalej Aleksander Augustynowicz
(1865 - 1944), portrecista i pejzażysta, nadto dwaj Stefanowicze, Antoni i Kajetan
(ten zginął na wojnie w roku 1920). Wypada wreszcie wspomnieć o dwu arcybiskupach
lwowskich: Isaaku Isakowiczu (1824 - 1901), słynnym kaznodziei, nazwanym złotoustym,
i jego następcy, Józefie Teodorowiczu (1864-1938, od roku 1902 metropolita
lwowski), który również zasłynął jako kaznodzieja, a zasłużył się wielce odnawiając
tamtejszą katedrę ormiańską, jedyny w całej Europie zabytek architektury ormiańskiej.
Osobna wzmianka należy się zmarłemu nie tak dawno Ignacemu Nikorowiczowi (1866-1951),
poecie, autorowi powieści, komedii i nowel, odznaczonemu w roku 1930 nagrodą
literacką Lwowa.
Na zakończenie tej listy Ormian zasłużonych dla przybranej przez ich przodków
nowej ojczyzny - listy, którą by można było znacznie rozszeżyć - zwięzła informacja
o sensacyjnym wręcz wyniku badań antropologicznych przeprowadzonych w Paryżu
dopiero w roku 1927 na szczątkach śmiertelnych wieszcza narodowego, Juliusza
Słowackiego; okazało się, że poeta należał do typu niesłowiańskiego, pokrewnego
ormiańskiemu (niski wzrost, fizyczny typ ciemny, znaczna krótkogłowość, garbaty
a duży nos, słabo rozwinięte kości twarzy); uderzające cechy antropologiczne
ormiańskie wykazywała rodzina Salomei, matki Juliusza, Januszewscy, a np.
małopolscy Januszewscy nie taili swego pochodzenia ormiańskiego. Może też nie
będzie od rzeczy dorzucić, że matka owego arcybiskupa Isakowicza, Rypsyma Słowacka, była
Ormianką (co przebija już w jej imieniu) i miała pochodzić z Krzemieńca,
miejsca urodzenia Juliusza. Wynik owych badań zgadza się z tym, że sam Słowacki
w "Królu Duchu" przedstawia Armeńczyka Hera jako własne uosobienie, wiążąc siebie
w ten sposób z Armenią, i że się historycy literatury w jego poezji, w bogatej
wyobraźni i kontrastach barw dopatrywali pierwiastków wschodnich.
Eugeniusz Słuszkiewicz (1975)
Ks. Grzegorz Piramowicz
Urodził się we Lwowie 25 listopada 1735. Ojciec Jakub był tytularnym sekretarzem królewskim, a matka Anna z Nikoforowiczów też pochodziła z rodziny ormiańskiej. Rodzina była liczna, a Grzegorz był najstarszym z jedenaściorga dzieci. Edukację rozpoczął w kolegium jezuickim we Lwowie, a po jego ukończeniu zdecydował się wstąpić do zakonu jezuitów Nowicjat zakonny rozpoczął w 1754 roku w Krakowie i po trzech latach został skierowany do Jurowic nad Prypecią, gdzie przebywał do 1759 roku. Od roku szkolnego 1759/60 rozpoczął wykłady z poetyki w kolegium w Łucku, a następnie, po roku powrócił do Lwowa, gdzie odprawił prymicje. W okresie pobytu we Lwowie nawiązał szereg kontaktów z osobami, których wpływ odegrał istotną rolę w jego dalszej działalności. Poznał wówczas rodzinę Jabłonowskich, Wacława Rzewuskiego i rodzinę Potockich.Opieka nad dziećmi kasztelana lwowskiego Józefa Potockiego,po jego śmierci, zadecydowała o jego wyborze na nauczyciela i wychowawcę w czasie ich pobytu we Włoszech.Został więc wychowawcą, ale na tyle cenionym, że jezuici włoscy powierzyli mu katedrę teologii moralnej w kolegium w Rzymie.W rzymie Piramowicz złożył ostatnie śluby zakonne i w 1770 roku powrócił do Polski, gdzie podjął pracę nauczycielska w kolegium lwowskim.Podwóch latach wyjechał ze Lwowa do Spaa w Belgii, a następnie od 1773 osiadł na stałe w Warszawie. Przyjaźń z Ignacym Potockim otworzyła mu drogę do Komisji Edukacji Narodowej. Początkowo wypełniał jego polecenia jako sekretarza Komisji, a potem wszedł do Komisji jako jej pracownik.W 1774 r. otrzymał od Ignacego potockiego probostwo w Kurowie pod Puławami, które stało się jego ośrodkiem domowym. Tu sprowadził matkę i rodzeństwo.Od tej pory dzielił czas pomiędzy Warszawą, gdzie pełnił funkcję sekretarza Towarzystwa do ksiąg elementarnych, a probostwem w Kurowie. Pomocnymi w sprawowaniu obowiązków duszpasterskich okazali się dwaj jego bracia Andrzej i Stanisław, również pozostający w stanie duchownym.Towarzysząc w 1779 roku w podróży żonie Ignacego Potockiego Elżbiecie z Lubomirskich, Piramowicz zatrzymał się w Krakowie, gdzie w Akademii Krakowskiej został promowany na doktora prawa i teologii. Kolejnymi etapami podróży do Włoch były Czechy i Austria.Słaby stan zdrowia doprowadza go w końcu do zasadniczej decyzji i od 1787 roku ustępuje z Towarzystwa do ksiąg elementarnych i obdarzony dożywotnią penscją pozostaje w Kurowie.Zmarł 14 listopada 1801 w Międzyrzeczu. Ciało przewieziono do Kurowa i pochowano obok matki.
Ks. Abp. Józef Teofil Teodorowicz
W dziejach naszej Ojczyzny pojawiały się osobowości silne, które potrafiły
swoim sposobem życia, myślami, a także działaniem wywrzeć piętno i pamięć
potomnych. Jedną z takich postaci, która na przestrzeni lat zaważyła na
losach Kościoła i Państwa, był ks. arcybiskup Józef Teofil Teodorowicz.
Urodził się w 1864 r. kiedy Polska przechodziła kolejne powstanie, w
którym wielu Polaków pokładało nadzieję wolności. Ks. abp. Józef
Teodorowicz był Ormianinem, z natury więc nosił w sobie gorący
temperament, ale i zarazem siłę woli i ducha patriotyzmu. Przyszedł na
świat w domu Grzegorza i Gertrudy z Ohanowiczów w Żywaczowie k. Horodenki
na Pokuciu, gdzie pobierał pierwsze nauki. Na Uniwersytecie Bukowińskim w
Czerniowcach rozpoczął studia prawnicze, które w 1882 przerwał, aby
wstąpić do Metropolitalnego Seminarium Duchownego obrz. łac. we Lwowie. W
1887 r. przyjął święcenia kapłańskie z rąk ks. abp. ormiańskiego Isaaka
Issakowicza. Wkrótce, będąc proboszczem Parafii Ormiańskiej w Brzeżanach,
daje się poznać jako niepospolity kaznodzieja i działacz społeczny. Dnia 2
lutego 1902 r. z rąk kardynała Puzyny otrzymał sakrę biskupią i zasiadł na
stolicy arcybiskupów ormiańskich we Lwowie. Jego działalność nie omija
żadnej dziedziny życia, a w centrum jego szczególnej troski znalazły się
losy i dzieje Ojczyzny. Swoją niezłomną postawę przejawia w chwilach
trudnych i przełomowych dla Polski.
W 1917 roku został posłem na Sejm i senatorem w odradzającej się
Ojczyźnie. Jego przemówienia nacechowane są troską o odradzającą się
Ojczyznę. Mówił do narodu polskiego: "Pierwsze moje słowa w budującej się
niepodległości niech będą słowa ostrzeżenia, abyśmy znowu nie popadli w
nieład słabej wolności, czyli swarów i rozstroju". Pośród jego publikacji
o tematyce patriotycznej i społecznej znajdujemy rozważania teologiczne i
medytacje m.in. "Mnie żyć jest Chrystus"(1922(, "Okruchy
Ewangieliczne"(1923).
Żywotność i otwartość na wszystko i wszystkich otworzyła mu wiele drzwi i
serc ludzi, którym nieobojętne były losy Korony Polskiej. Niestety,
choroba stawia kres jego działalności. Swoje życie podsumowuje w jednej z
medytacji:"Nadprzyrodzony cel życia, to żyć na to, i tak długo jak
potrzeba, aby doczekać się pełni życia wewnętrznego, do jakiego łaska
Jezusa mnie wezwała". Umiera w grudniu 1938 r., doczesne szczątki złożono
na Cmentarzu Orląt we Lwowie. Żegnając Księdza Arcybiskupa, ks. kanonik de
Roszko Bogdanowicz powiedział:
Odszedłeś - ale jesteś daleki!
Nie ma Cię już - aleś Ty zawsze przy nas!
Zda się, żeś nas porzucił, tymczasem Tyś na wieki przy nas.
W czasach, kiedy pogubiły się nam ideały i wzory, może
więc trzeba się zatrzymać nad postacią tego wielkiego Ormianina - Polaka i
kapłana, ktoremu nieobce były słowa z polskich sztandarów narodowych i
proporców: "Bóg - Honor - Ojczyzna". Czasy współczesne pokazują nam, coraz
częściej, że na przestrzeni dziejów i dziś stajemy wobec wyzwań, które
były troską ks. abpa Teodorowicza, a jego myśli okazały się na wskroś
uniwersalne nie tylko li dla tych, zasiadających w ławach sejmowych, ale
dla nas wszystkich.
Jemu samemu zatem oddajmy głos. Niech przemówi do nas słowami kazania
sejmowego, które wygłosił w katedrze św. Jana w Warszawie w dniu 2 lutego
1919 r. z okazji pierwszego Sejmu niepodległej II Rzeczpospolitej:
"Wam rajcowie pierwszego Sejmu rzucam słowo jedno. Kiedy pod piramidami
stanął wielki wódz /Napoleon/, zawołał on swoim żołnierzom: czterdzieści
wieków patrzy na was. Nie na przyszłość, ale na przeszłość ja wam dzisiaj
wskazuję. Wieki, które przyjdą - te położę na was. W obliczu tej
przyszłości i w obliczu Bożem, w obliczu sumienia waszego składamy przed
Tobą, Panie, my posłowie pierwszego wielkiego sejmu na polskiej ziemi,
ślubowanie poselskie. Przyrzekamy przed Tobą, że od pierwszej narady
sejmowej i wszystkich narad przychodzić będziemy z czystemi rękoma i
czystym sumieniem, jak do sprawy świętej. I uciszymy nasze namiętności i
oczyścimy nasze dusze, byśmy tym lepsze wydawali prawa, im głębiej w
siebie wejdziemy. My nie chcemy już odtąd szukać naszych własnych
korzyści, a chcemy i pragniemy szukać jedynie tylko dobra naszej ukochanej
i drogiej ojczyzny. Nie chcemy w niej królować, ale chcemy, jak dzieci
najlepsze, tobie Ojczyzno droga, służyć, twojego tylko głosu, twojego
wołania chcemy słuchać. Nic nas więcej od miłości twojej nie oderwie.
I przyrzekamy przed Tobą, o Panie nasz, przyrzekamy w znak Twój święty, że
nie spoczniemy tak długo, aż ku chwale naszego narodu, aż ku świadectwu
szczytnemu historyi, powtórzymy za Zbawicielem naszymi słowa: Consummatum
est /J.19.30/. Dokonało się. Dzieło wielkie. Amen".
Teodor Axentowicz
Urodził się 13 maja 1859 roku w Brasov w Siedmiogrodzie
(Rumunia) w rodzinie ormiańskiej, która tak jak większość Ormian Polskich
kultywowała i rozwijała silne związki z macierzą. Szkołę realną ukończył
we Lwowie, a następnie w latach 1878 - 82 odbył studia w Akademii
Monachijskiej w pracowni Gabriela von Hackla, Aleksandra Wagnera i Gyula
Benczura, malując zgodnie z ówczesnym duchem realistyczne sceny rodzajowe.
Wcześnie, bo już ok. 1880 r. komponował sceny z życia Słowian ("Wiec",
"Pogrzeb wodza") oraz namalował pierwszą olejną wersję "Pogrzebu na
Huculszczyźnie". Temat ten powtarzał w różnych wersjach prawie do końca
życia. W tym okresie twórczości próbował malarstwa historycznego m.in.
"Ormianie w Polsce" i portretowego. W latach 1882 - 1895 przebywał w
Paryżu i uczęszczał do pracowni Emila Augusta Carolusa-Durana, a ok. 1890
odwiedził Londyn, gdzie studiował osiemnastowieczne malarstwo portretowe i
wykonał 12 portretów. Ceniony w Londynie i Paryżu jako portrecista,
wykonał "Portret Sary Bernhardt" i słynnej z urody Henrietty Fouquier,
które zdobyły duże uznanie i uczyniły Artystę wziętym portrecistą salonów
Paryża. Następnie podróżował do Włoch, a w 1895 osiadł w Krakowie. Został
profesorem zreformowanej przez Fałata krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych
(1895 - 1934) i dwukrotnie wybranym rektorem ASP (1910 i 1927/28). W 1897
założył szkołę malarstwa dla kobiet, gdzie nauczali Leon Wyczółkowski i
Jan Stanisławski. Wcześniej zaś, w 1896 wykonał projekt witraża dla
katedry ormiańskiej we Lwowie (niezrezlizowany), a także współpracował
przy "Panoramie Racławickiej" W.Kossaka i J.Styki. Około 1900 zmienił swą
technikę malarską, zarzucił prawie zupełnie malarstwo olejne, a coraz
częściej zaczął posługiwać się pastelami, którymi raczej rysował, tworząc
siatkę cienkich i delikatnych, na ogół przenikających się wzajemnie linii.
Za pomocą pasteli portretował przede wszystkim kobiety, w szczególności
eteryczne dziewczęta oraz dzieci. W tej też technice wykonał swój
autoportret. Axentowicz był jednym z założycieli, a następnie aktywnym
działaczem Towarzystwa Artystów Polskich "Sztuka", członkiem "Secesji"
wiedeńskiej, Koła Literacko - Artystycznego i Towarzystwa Miłośników
Historii i Zabytków Krakowa. Był uczestnikiem i organizatorem wielu wystaw
indywidualnych i zbiorowych m.in. w TPSP w Krakowie (1880), w Salonie A.
Kujwulta (1881 - 1906), w TPSP w Warszawie (1883), w St. Louis (1904),
Rzymie (1911), Wenecji (1914), Wiedniu i Dreźnie. Wystawy indywidualne
zorganizowano mu w 1923 i 1927 w Krakowie, w 1930 w Łodzi i Warszawie, a
pośmiertnie w 1938 w Krakowie i Lwowie i w 1999 w Krakowie.
Biografowie uważają Teodora Axentowicza za malarza niezwykłego,
uprawiającego z równym entuzjazmem dwa, zupełnie odmienne rodzaje
malarstwa. Pierwszą jego pasją było malarstwo kobiet; tworzył pastelowe,
pełne wdzięku portrety, inspirowane malarstwem Boldiniego i Whistlera i to
zarówno twarze wielkich dam, jak i świeże twarzyczki wiejskich dziewczyn,
figlarnych gryzetek miejskich, klasyczne twarze posągowych piękności.
Drugim nurtem zainteresowań Artysty, najbardziej chyba interesującym w
jego twórczości, był nurt rodzajowy, wynikający z fascynacji folklorem
huculskim, barwnością strojów, malowniczością obrzędów, surowością
obyczajów ("Święcenie Jordanu" - 1893, "Pogrzeb huculski", "Święcone",
"Procesja", "Kołomyjka"). Uprawiał też grafikę (litografię, algrafię,
glinoryt: afisze, okładki i ilustracje m.in. do czasopism "Ver Sacrum" i
"Le Monde Illustre"). Obarczony liczną rodziną zmuszony był przyjmować
różne zamówienia, które powodowały plotki i złośliwości w ówczesnym
krakowskim środowisku artystycznym. Jednak dla historyków sztuki jego
dorobek sytuuje go pośród najwybitniejszych malarzy polskich. Zmarł 26
sierpnia 1938 r. w Krakowie.
Teodor Axentowicz - Chrzest Armenii
Ks. Karol de Bołoz Antoniewicz
Epitafium w kościele w Obrze:
Z krzyżem w ręku, nad Polski górujący ludem,
Starłeś go i podniosłeś słowa twego cudem,
Krzepiłeś go w niedoli, nadzieją i wiarą,
Dla niegoś żył jedynie, i dlań padł ofiarą -
Dziś cię szuka w twym grobie, przez łzy widzi w niebie,
I modląc się za tobą, modli i przez ciebie.
Urodził się 6 listopada 1807 r. we Lwowie
przy ul.Ormiańskiej 1 m.6. Pochodził ze starej, o bogatych tradycjach
rodziny ormiańskiej, która po upadku Królestwa Wielkiej Armenii w 1071 rr.
osiadła na Rusi Czerwonej. Po stracie we wczesnym dzieciństwie ojca
Józefa, wychowywany był przez bardzo pobożną matkę. Jako siedemnastoletni
młodzieniec pisywał poezje do "Rozmaitości Lwowskich". Tu, we Lwowie
ukończył studia prawnicze "cum eminentia et eximia laude". Następnie
otworzył cieszącą się wielkim wzięciem kancelarię prawniczą. W 1831 r.
wziął czynny udział w powstaniu Listopadowym w oddziałach
Dwernickiego na Podolu. Cudem uniknąwszy śmierci z rąk żołnierzy
rosyjskich wrócił szczęśliwie do Lwowa. Rok później odbył długą podróż na
Środkowy i Bliski Wschód, spotykając się z tamtejszymi środowiskami
ormiańskimi i zbierając informacje z zamiarem napisania historii swojego
narodu. Po powrocie do Lwowa i uzyskaniu od Stolicy Apostolskiej dyspensy,
zawarł związek małżeński ze swoją cioteczną siostrą Zofią Nikorowicz,
której ojciec Józef - przedstawiciel jednej z najstarszych rodzin
ormiańskich w Polsce był profesorem muzyki w gimnazjum OO. Jezuitów w
Chyrowie. Józef Nikorowicz, po rabacji Jakuba Szeli, skomponował
przejmującą melodię chorałową, która dla Kornela Ujejskiego stała się
natchnieniem do napisania do niej słów: "Z dymem pożarów, z kurzem krwi
bratniej". Po przjściu na świat w 1839 r. ostatniego, piątego dziecka
rozpoczęła się męka. Bliskość krwi okazała się tragiczna. Kolejno umierają
wszystkie dzieci. Po zgonie ostatniego dziecka choroba dosięga i ukochaną
żonę Zofię. Wtedy to, za radą spowiednika żony ks. Fryderyka Rinna oboje
małżonkowie czynią postanowienie. Zofia, że po wyzdrowieniu wstąpi do
Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia, a Karol - do Towarzystwa Jezusowego.
Niedługo potem Zofia umiera. Wali się w gruzy cały, dotychczasowy świat.
Karol cierpi bardzo.
Po zlikwidowaniu kancelarii prawniczej i uporządkowaniu spraw majątkowych
w październiku 1839 r. składa na ręce ks. Rafała Markijanowicza,
przełożonego klasztoru OO. Jezuitów w Starej Wsi prośbę o przyjęcie do
zakonu. Tuż przed wstąpieniem do nowicjatu pisze utwór - pieśń, która jest
wyrazem ludzkiego "łez padołu" i jednocześnie osobistym wyrazem wiary,
nadzieji i miłości - pisze pieśń "W krzyżu cierpienie, w krzyżu zbawienie
..."
Dnia 11 września 1839 r. Karol de Bołoz Antoniewicz rozpoczął nowicjat
zakonny, a następnie studia teologiczne w klasztorze w Nowym Sączu. W 1844
r.przyjął święcenia kapłańskie, a swoją działalność duszpasterską
rozpoczął od propagowania wstrzemięźliwości od alkoholu i organizowania
pomocy dla ludzi dotkniętych głodem i powodzią. To jego przede wszystkim
zasługą było uspokojenie wzburzonych namiętności ludzkich w okresie
rabacji Jakuba Szeli w 1846 r. W 1848 r. po kasacie klasztoru OO.
Jezuitów we Lwowie, udał się na tułaczkę, która rychło przekształciła się
w jeden wielki ciąg misji ludowych i rekolekcji wśród ludu polskiego na
terenach poddanych represji zaborców. Przemawiał i nauczał na Pokuciu, w
Krakowskiem, na Śląsku w Piekarach i Gliwicach, w Poznańskiem.
Ks. Karol de Bołoz Antoniewicz zmarł 14 listopada 1852 r. w klasztorze w
Obrze pod Wolsztynem w czasie epidemii cholery. Miał wówczas 45 lat i 8
lat kapłaństwa. W rok po jego śmierci obywatele polscy Obry i Wolsztyna
ufundowali na jego grób piękny marmurowy pomnik, wykonany w Berlinie.Na
pomniku umieszczono napisy: w języku łacińskim od współbraci w Zakonie,
zawierający dane z jego życia, oraz drugi - od obywateli Obry i Wolsztyna
w języku polskim pióra Franciszka Morawskiego:
"Z krzyżem w ręku nad polskim górujący ludem,
Starłeś go i podniosłeś słowa twego cudem,
Krzepiłeś go w niedoli, nadzieją i wiarą,
Dla niegoś żył jedynie, i dlań padł ofiarą-
Dziś cię szuka w twym grobie, przez łzy widzi w niebie,
I modląc się za tobą, modli i przez ciebie"
Z bogatej twórczości najbardziej znane i śpiewane są do dzisiaj: Chwalcie
łąki umajone, W krzyżu cierpienie, Nie opuszczaj nas, Biedny kto Ciebie
nie zna od powicia, Do Betlejem pełni radości, Zawitał do nas majowy
poranek, Nazareński śliczny kwiecie, O Maryjo przyjm w ofierze, Pani w
ofierze Tobie dzisiaj składam, O Józefie uwielbiony oraz melodia do pieśni
"O Ty Przedwieczny".Także.
Ks. prałat Andrzej Łukasiewicz
Urodził się 13 listopada 1879 r. w Szypińcach w powiecie kocmańskim na
Bukowinie w rodzinie ormiańskiej. Był synem Dominika, dzierżawcy dóbr
ziemskich i Antoniny z Zarugiewiczów. Naukę pobierał w Czerniowcach, a
następnie we Lwowie. W okresie studiów teologicznych we Lwowie pełnił
obowiązki sekretarza abpa J. Teodorowicza. Święcenia kapłańskie otrzymał w
1904 r. W rok później rozpoczął pracę katechety w Szkole Wydziałowej
Żeńskiej PP.Benedyktynek Ormiańskich we Lwowie, a także jako wikariusz
kościoła Archikatedralnego Ormiańsko - Katolickiego. W latach 1909 - 1944
był proboszczem parafii ormiańsko - katolickiej w Czerniowcach (z
wyjątkiem okresu VI 1940 - VII 1941, kiedy przebywał w Gherli w
Siedmiogrodzie i w Bukareszcie). Ks. prałat był czołową postacią Polonii
Bukowińskiej; przez długie lata był prezesem Towarzystwa Bratniej Pomocy i
Czytelni Polskiej w Czerniowcach i stowarzyszenia "Dom Polski" w
Czerniowcach.
Ks. prałat A. Łukasiewicz wśród Polonii w Czerniowcach
Nie tylko sam był wielkim patriotą, ale też działał na rzecz
patriotycznego wychowania i krzewienia kultury polskiej wśród młodzieży. W
pracy tej pomagali mu inni działacze spośród Ormian Polskich, między
innymi Józef Axentowicz i Franciszek Bohosiewicz. W kwietniu 1932 r.
został wybrany prezesem Związku Stowarzyszeń Polskich na obszarze całego
państwa rumuńskiego, organizacji wchodzącej w skład Światowego Związku
Polaków z Zagranicy. Za zasługi w dziele narodowym i społecznym został
odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. W 1928 r. jako
kanonik honorowy ormiańskiej kapituły lwowskiej otrzymał od papieża Piusa
XI godność prałata domowego. Za polską działalność polityczną na terenie
Rumunii był w 1944 r. więziony przez gestapo. Zwolniony po wkroczeniu
wojsk sowieckich przebywał w Bukareszcie do 1947 r. pracując jako
katecheta w Polskim Liceum i Gimnazjum. W 1947 przeniósł się do Krakowa,
gdzie krótko pełnił obowiązki duszpasterskie w obrządku ormiańsko -
katolickim w kościele św. Idziego, a następnie u OO. Karmelitów Bosych.
Zmarł 26 stycznia 1951 w Krakowie; pochowany został w grobowcu karmelitów
na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.
Józef Michał Łukasiewicz (Łukaszewicz)
Przeszedł do historii jako prezydent miasta Starej Warszawy i kupiec
warszawski z II połowy XVIII wieku. Pochodził z rodziny Ormian Polskich,
przybyłej do Warszawy z Kamieńca Podolskieg. Był kupcem znanym i zamożnym,
prowadził handel "turecki" i winny, był właścicielem domu przy Rynku
Starej Warszawy. Poczynając od 1769 roku był wybierany do wielu
odpowiedzialnych zadań i zaszczytnych funkcji, w tym jako radny zasłynął
jako czołowy współpracownik Jana Dekerta. Jego podpis figuruje na
"Memoriale miast", stanowiącym ukoronowanie słynnej "czarnej procesji"
24.XI.1789 r. Po śmierci Dekerta objął funkcję prezydenta, co następnie
potwierdziły wybory w 1791 r. Przyjął także po Janie Dekercie funkcję
plenipotenta miast Wielkopolski. Łukasiewicz był uważany przez
współczesnych za jednego z tych działaczy mieszczańskich, którzy wymiernie
przyczynili się do dzieła reformy miejskiej, często nawet kosztem spraw
prywatnych. Jego działalność obfitowała w wiele burzliwych wydarzeń, aż po
rozwiązanie magistratu polskiego Warszawy 9.VIII.1796. Wspomnieć warto, że
żonaty był z Katarzyną z Augustynowiczów, wdową po kupcu Jakubie
Muradowiczu, z którą miał syna Józefa Kazimierza.
Antoni Stefanowicz
Antoni Stefanowicz (1858 - 1929), członek Rady Szkolnej
Krajowej, pedagog, malarz. Urodził się w Toutrach (Kadłubiskach, pow. kocmański) na Bukowinie
w rodzinie polskiej obrządku ormiańskiego; był najstarszym synem Kajetana i Emilii ze
Stefanowiczów (rodzice byli kuzynami w drugim stopniu). Ukończył gimnazjum w Czerniowcach, a następnie studiował cztery lata w Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu. W tym okresie zrodziło się jego uwielbienie dla sztuki epoki Odrodzenia oraz zamiłowanie do rysunku, który uważał za podwalinę malarstwa. W Wiedniu zdał egzamin na profesora rysunków w szkołach średnich przed komisją egzaminacyjną Min. Oświaty.
Następnie objął kolejno posady: zastępcy nauczyciela w I Szkole Realnej we Lwowie, profesora rysunków w gimnazjum w Drohobyczu i w Stanisławowie (1891-2). Nauczanie rysunków starał się "przepoić tchnieniem sztuki", wyszukiwał i szczególnie opiekował się uczniami utalentowanymi. Swą działalnością zwrócił na siebie uwagę Jana Nepomucena Frankego, organizatora średniego szkolnictwa realnego, zawodowego i przemysłowego w Galicji oraz Michała Bobrzyńskiego, wówczas wiceprezydenta galicyjskiej Rady Szkolnej Krajowej (RSK). W 1892 r. został powołany na referenta ds. przedmiotu nauka rysunków do RSK. W ciągu kilku lat skutecznie zreorganizował naukę rysunków w szkołach średnich i dział przemysłu artystycznego w szkołach przemysłowych. Natomiast w kwestiach personalnych stanowczy być nie potrafił, "zmuszony wydawać wyroki w sprawach osobistych, prawie nie mógł zdobyć się na jakiś wyrok potępiający"(J. Teodorowicz). Był autorem dwoch podręczników metodycznych, wydanych nakładem RSK: "Nauka rysunków z wolnej ręki" Lw. 1894, dla nauczycieli szkół ludowych) oraz "Nauka rysunku elementarnego z modelu, podług zasad perspektywy oparta na poglądzie" (Lw. 1898, dla nauczycieli szkół wydziałowych i seminariów nauczycielskich), zaopatrzonych rycinami i tablicami. Od r. 1900 działał w stow. "Młoda Sztuka" we Lwowie, popularyzującego sztukę poprzez odczyty, konkursy i wystawy; w ramach tego programu udzielał lekcji malarstwa irysunków młodym talentom amatorom. W r. 1902 został mianowany krajowym inspektorem szkolnym i członkiem RSK. Oprócz szkół średnich nadzorował także zawodowe szkoły przemysłowe, o których rozwój zabiegał, dbając zwłaszcza o promowanie młodych artystów na ich kierowników i nauczycieli. W zakresie rysunków i przemysłu artystycznego zdobył sobie spory autorytet, opublikował wiele artykułów na ten temat w profesjonalnych czasopismach polskich, niemieckich i francuskich. W r. 1906 wiedeńskie Min. Oświaty awansowało go na stanowisko centralnego inspektora dla kierunku artystycznego w zawodowych szkołach przemysłowych całej Austrii. Był też członkiem Krajowej Komisji Przemysłowej przy galicyjskim Wydziale Krajowym.
Po pierwszej wojnie światowej został naczelnikiem wydziału szkolnictwa zawodowego w kuratorium Lwowskiego Okręgu Szkolnego. W r. 1924 zdecydował się przejść na emeryturę, mimo że był zatrzymywany przez przełożonych, a zwłaszcza przez kuratora Stanisława Sobińskiego. Przez kilka lat poswięcał się jeszcze pracy artystycznej.
Jako malarz Stefanowicz zajmował się
studiami pejzażowymi, przede wszystkim jednak pociągało go malarstwo portretowe; namalował kilka autoportretów (1889, 1908 - zbiory Leona Pińskiego, obecnie Lwowska Galeria Obrazów-, 1927 - Lwowska Galeria Obrazów-, oraz portrety znajomych i rodziny; Frankego, Teofila Gerstmana (dyrektora I Szkoły Realnej), Edwina Teodora Płażka (wiceprezydenta RSK, wł rodziny portretowanego), ojca (1885, Lwowska Galeria Obrazów), matki (1911, Lwowska Galeria Obrazów), syna Kajetana (1907, pastel, Lwowska Galeria Obrazów), córki Emilii "Studium portretowe kobiety "(reprod. Tyg.Ilustr.1910 s.11). Niedługo przed śmiercią stworzył ostatnie większe dzieło "Portret pani P." (Anny z Prus-Gawrońskich Polakowej, teściowej córki), za który jury Powszechnej Wystawy Krajowej w Poznaniu przyznało mu mały złoty medal. Wystawiał m. innymi na Wystawie Jesiennej w Tow. Przyjaciół Sztuk Pięknych we Lwowie (październik 1925). Należał do przyjaciół arcybiskupa ormiańskokatolickiego Józefa Teodorowicza, który konsultował z nim rekonstrukcję lwowskiej Katedry Ormiańskiej. Próbował też swych sił w poezji. W sierpniu 1929 leczył się w sanatorium w Zakopanem, zmarł 17 XII t.r. we Lwowie (często mylnie podawany jest r. 1930)
Pośmiertnie, w maju 1932, zorganizowano wystawę prac Stefanowicza (wspólnie z synem Kajetanem) w ramach Wiosennego Salonu artystów lwowskich w Pałacu Sztuki TPSP.
W małżeństwie z Marią z Krzysztofowiczów, miał syna Kajetana i córkę Emilię Polakową (8.I.1885-26.XII.1938), żonę prezesa lwowskiej Izby Skarbowej, działaczkę społeczną, od 1934 r. radną miasta Lwowa.
Kajetan Stefanowicz
Urodził się w Drohobyczu 12 lipca 1886 r. w szacownej
rodzinie ormiańskiej. Jego ojciec Antoni był artystą malarzem. Szkołę
powszechną ukończył we Lwowie, do gimnazjum uczęszczał we Lwowie i
Kołomyji. Po złożeniu egzaminu dojrzałości zapisał się na Politechnikę
Lwowską na oddziale architektury. Po roku studiów przeniósł się na
Akademię Sztuk Pięknych do Krakowa, skąd po dwóch latach udał się na
dalszy dwuletni kurs do Monachium, a potem na kolejne dwa lata do Paryża.
Po powrocie do Lwowa został asystentem w szkole przemysłowej, potem czas
krótki spędził w tym samym charakterze w Krakowie, a po otrzymaniu
nominacji na profesora osiadł na stałe we Lwowie. Był znakomitym znawcą
historii Wschodu. W roku 1911 wybierał się do Indii, ale przeszkodziła mu
wojna światowa.
Artysta wybił się szybko jako malarz, przede wszystkim dekoracyjny w
najlepszym tego słowa znaczeniu. Jego świetne, oparte na wschodnich
motywach obrazy dekoracyjne, jak np. "Pochód Maharadży", są "doskonałe w
kolorze, nienaganne w rysunku, pełne smaku i elegancji w
liniach"(A.Schroder). Równie pochlebne są opinie o albumie Kajetana
Stefanowicza "Pieśń Legjonistów w rysunkach", w którym ilustracje
towarzyszące pieśniom legionowym podkreślają nastrój i tęsknotę odczuwaną
przez żołnierza w okopach i na polu walki. Nawiązując do wątku
ormiańskiego, warto tu przypomnieć autoportet artysty w stroju ormiańskim
(pastel), który był w posiadaniu Józefa Bohosiewicza z Krakowa, a którego
los jest dziś nieznany. Warto też dodać, że potomkowie tej gałęzi rodziny do dziś mieszkają w Krakowie.
Copyright 2001 Andrzej Bohosiewicz.
Ks. Piotr Bohosiewicz
W książce Sadoka Barącza "Żywoty sławnych Ormian w Polsce" możemy przeczytać o jednym z nich, Piotrze Bohosiewiczu: "Bohosewicz Piotr urodził się we Lwowie w 1711 r. Powołany do stanu duchownego, życie i obyczaje swoje tak urządził, że w całym jego ubiorze, postawie, chodzie, mowie, we wszystkich nawet innych rzeczach, wydawała się tylko sama poważność, skromność i głęboka pobożność. - Zaprzec się wszystkiego dla Chrystusa, cierpieć bez narzekania dla niego, było jedynym zadaniem usilnych zabiegów jego. Ochoczo spełniał nakazy przełożonych swoich, i w całem tem mozolnem zatrudnieniu nie szukał swojej chwały, ale tego, któremu tak wiernie służyć postanowił. Często wznosząc myśli swoje ku błogosławionej ojczyźnie, gdzie stolica szczęścia naszego; błogim tym widokiem osładzał wszystkie przykrości swoje. Ziemskie życie uważał jako chwilowe przejście na drugą stronę, a z tej zdrowej uwagi wyrobiło się w nim pragnienie nieugaszone dójścia do owej świętej krainy, gdzie sprawiedliwi zabezpieczeni od burz i nawalności, któremi całe życie miotani byli.- Zasady katolicyzmu bronił gorliwie w każdem prawie kazaniu, dowodząc skutecznie, że tylko na tej drodze uszczęśliwienie towarzystwa ludzkiego zdziałane być może. Dla tego pragnął wszystkich różnowierców w jeden nierozerwany połączyć węzeł, do czego nie tylko zapałem swej wymowy, ale poświęcają się dla dobra współbliźnich miłością przyczyniał się.- Z posłuszeństwa przyjął ofiarowaną sobie kanonię, a w r. 1781, probostwo kapituły lwowskiej. Życie jego spływało spokojnie, jak zdrój czystej wody snujący się łagodnym strumykiem, co przebiega bez wrzawy rozłożyste łąki i przerzyna je jak wstęga srebrzysta, - zaszeleszczy - zawarczy czasem, kiedy kamień na drodze staje; ale brzegu nie nadweręża, drzewa z korzeniem nie wyrywa, nie zatapia, nie niszczy - ożywia tylko i upiększa.- Tak i on łagodny jak anioł, dobroczynny jak Samarytanin ewangieliczny, odbył ziemską pielgrzymkę i zbliżył się uczuciem pilnego pracownika dopominającego się zapłaty od Pana swego. Dnia 1go sierpnia 1782 r. we czwartek o godzinie siódmej z rana przyszedłszy do kościoła rozporządził swojemi rzeczami kościelnemi, mówiąc, że ich więcej potrzebować nie będzie 1). Potem odszedł do celi swojej i prosił, żeby go świętemi opatrzono sakramentami. A gdy spowiednik i wszyscy xięża zaczęli mu przekładać, że niema tego potrzeby, gdyż zupełnie jest zdrowym, odpowiedział; iż przyszedł ostatni kres życia jego, a zatem nie moiżna mu duchownej tej posługi odmawiać.- Na usilne prośby jego skłonił się spowiednik do słuchania spowiedzi, po której klęczącego zakomunikował. Do ostatniego olejem namaszczenia rozebrał się, i w łóżku przyjął sakrament umierających,- Opatrzony świętościami ubrał się i chodząć po celi lub klęcząc, gorące do Boga zasyłał modły, błagając go o odpuszczenie grzechów swoich i o śmierć szczęśliwą. - Rozeszła się wieść po mieście, że xiądz Piotr nie będąc chorym, na śmierć się gotuje. Zrozumieli wszyscy, że Bóg świątobliwemu kapłanowi temu objawił dzień śmierci jego.- Gromadnie zbiegali się do niego, aby go jeszcze widzieć, lub słowo jakie usłyszeć od niego. W piątek i w sobotę najchętniej przyjmował odwiedzających go, rozmawiał z nimi po przyjacielsku, udzielał im nauki o miłości Boga, unikaniu świata i tym podobne. W niedzielę rozdawszy wszystkie swoje rzeczy ubogim, uprosił X. Tumanowicza Sufragana, aby mu udzielił absolucyi, jaka się daje konającym. Po otrzymaniu takowej w wieczór pożegnał się z xiężami i zamknął się w celi swojej. W poniedziałek to jest 5go sierpnia, gdy nikogo do południa niewpuszczał, uradzili xsięża, żeby drzwi odbić. Około drugiej godziny po południu drzwi odbito, a znaleziono go właśnie konającego. Jeszcze raz mu dał generalną absolucyę X. Tumanowicz Sufragan, po której o godzinie trzeciej oddał ducha Bogu, przeżywszy lat 71. Zostawił w rękopiśmie dzieło pod tytułem: "Vocum ternarum inconcussae veritatis, errabundas utriusque testamenti oves, ad unum verum, infalibileque Christi Domini ovile, sen an sanctae Romanae et universalis Ecclesiae gremium valenter allicientium.- Operis pernecessarii libris tribus comprebensi per Petrum Isaiam Boosewitz Leopoliensen Collegii Pontificii Leopol. Armenorum Alumnum S.T.Licient. Esiae Archicathedr. Leopol. arm. seniorem Vicarium et Poenitentiarum in 4to" nieoprawne, kartek nieliczbowanych 57. Są to traktaty o wierze, przeciw Akatolikom, Grekom i Żydom. W traktacie przeciwko Żydom wspomina o dysputach w r. 1759 tałmudystów z kontrtałmudystami we Lwowie odprawionych.- Rękopis ten znajduje się w księgozb. kap. lwowsk. or,. 1) Liber defunetorum Esiae parochialis rit. arm. Leopol. ab Anno 1780 pag 2."
Diakonisa Marianna Bohosówna
Bohosówna Maryanna żyła początkowo w zgromadzeniu pobożnych w Kamieńcu podolskim, potem około r. 1650 udała się na pielgrzymkę do ziemi świętej. W ćwiczeniach duchownych niejaki czas przepędziła w Eczmiadzynie, zkąd udała się do Stambułu, gdzie od Filipa Patryarchy orm. na dyakonissę została poświęcona,- Zwiedziwszy drogocenne dla każdego chrześcijanina miejsca, wstąpiła do Rzymu pokłonić się popiołom świętych Pańskich. Ztamtąd powróciła do Kamieńca w habicie do Bernardynek nieco podobnym. Na głowie miała zasłonę, płaszcz krótki czarny, habit włosowy, pas rzemienny i na trepkach chodziła. Czytała ewanielią i żywoty świętych zakonnichom, które inaczej się nosiły. Często strofowana o to, dla czego inaczej się ubiera, odpowiadała, tak Patryarcha nakazał. A gdy nie mogła drugie przywieść do tego habitu, jeszcze przed wygnaniem z Kamieńca wyjechała do Stanisławowa, gdzie brat jej rodzony Jakób Bohosiewicz był przysięgłym ławnikiem sądów miejskich.- W spokoju prowadziła życie swe wzorowe aż do czasu, kiedy owe....
(1) Protocollum Actorum Consistorii Archiep. Leopol. nat. arm. ab Anno 1684 ad 1700, in fol. pag h95, 110, 114, 151, w księgozb. kapituły lwowskiej orm.
Współcześni:
Anna Dymna
Robert Makłowicz
|